Argentyna- druga strona medalu („Głód”)

„Nie myślimy o tym, jak długo pociągniemy, pracując tutaj… To straszne, to życie nas wszystkich, którzy pracujemy w tej branży, wśród śmieci… Jesteśmy przesiąknięci smrodem, brudem. Śmierdzimy… Pracujemy pośród szczurów, takie są tu warunki. Ale musisz rozwiązać problem jedzenia. Jak człowiek jest głodny, nie może zatrzymywać się nad takimi sprawami” mówi Lorena. Dla niej Argentyna, to nie ciepły kraj turystyczny, tylko nieustanna walka.

ARGENTYNA JAKIEJ NIE ZNAMY

Kolejna część reportażu „Głód” autorstwa Martina Caparrosa, która zrobiła na mnie wrażenie, nosi nazwę Argentyna śmieci. Informacje podane tam były dla mnie bardzo szokujące, może dlatego, że nigdy wcześniej o nich nie słyszałam. Na początku dowiadujemy się, że tłum ludzi na śmietniskach, zbierający się od wczesnych godzin porannych w celu szukania jedzenia, to całkiem normalny widok. Mieszkańcy w okolicach wysypiska i błota tworzą nawet „osiedla”. Początkowo, ludzie się ukrywali, robili to nielegalnie. Jednak później czytamy o sytuacji z 15 marca 2004r.

„Tamtej nocy dwaj szesnastoletni bliźniacy, Federico i Diego Duarte, przyszli jak w inne noce, grzebać w śmieciach Góry. Kiedy zjawiła się policja, ukryli się pod kartonami, wśród odpadków. Federico zobaczył, jak ciężarówka wysypuje stosy śmieci kilka metrów dalej, w miejscu, w którym powinien być jego brat. Kiedy policja odjechała i mógł wyjść, zaczął wszędzie go szukać. Następnego dnia ich siostra Alicia oficjalnie zgłosiła zaginięcie. (…) Nigdy nie odnaleziono ciała Diega Duarte.”

Po tym wydarzeniu, Argentyna żyła pod nastrojem protestów i podpaleń, a po protestach ugoda, mówiąca o tym, że każdego dnia ok. godziny 5 następuje otwarcie Góry przez policję, gdzie obywatele „swobodnie” mogą przeszukiwać śmieci w poszukiwaniu żywności przez ok. godzinę. Od tego momentu, jeśli ktoś zginął na wysypisku to albo ze swojej winy, albo innych poszukiwaczy, którzy w walce o zdobycze stają się prawdziwymi rywalami…

WALKA O ŻYWNOŚĆ

Kiedy już policja da znak i wszyscy zaczynają biec, wiedząc, że wysypisko będzie otwarte tylko ok. godzinę, zaczyna się prawdziwa wojna. „-Jadę na rowerze. Jak się przewrócisz, to cię stratują. Albo zrzucą, bo jesteś zawalidrogą, spadniesz, a jak spadniesz, to cię zdepczą. Przepychanki. To jak wyścig: kto się przewróci, odpada.”

Późniejsze wypowiedzi mieszkańców Argentyny upewniają nas w przekonaniu, że nie jest to zajęcie bezpieczne pod żadnym względem. Głodni ludzie mogą cię stratować, czy wyrywać sobie jedzenie z rąk. Niektórzy porównują to do wyścigów konnych, kto dobiegnie- wygrywa. Niestety trafiają tam również dzieci. „Kiedyś pobili do nieprzytomności chłopaczka osiem, dziesięć lat, pierwszy raz przyszedł.” Niestety widok jest i taki: „Czasem znajduje się nawet dzieci. Małe dzieci. Kiedy ludzie pracują grabiami i odgarniają porcję śmieci, żeby ją rozgrzebać, to nieraz trafiają na ciało.” Czemu więc na miejsce, gdzie odbywały się strzelaniny, bijatyki i walki o przeżycie, tyle osób tam przychodzi?

Głód.

ŹRÓDŁO PROBLEMU

Strona po stronie, dowiadujemy się, że Argentyna to miejsce z wielką ilością jedzenia. Jak już pisałam w pierwszym poście, Argentyna jest piątym producentem kukurydzy na świecie, trzecim producentem ziarna soi, jednak kraj konsumuje bardzo niewiele z tego, co wytwarza. Ludzie z wysypiska z kolei mówią, że znajdują tam codziennie parówki, ziemniaki, marchew, jogurty i wiele innych produktów, z których można ugotować obiad. Mamy też hamburgery, frytki czy mięso. Często to produkty dobrej jakości, nie są zepsute. Ba, jeśli ktoś „na śmieciach” będzie miał dobry dzień, to jeszcze sprzeda nadmiar produktów tym, którzy nie są w stanie wejść na Górę, bądź boją się o własne życie.

„I znów powraca pytanie: Jak to możliwe, że nie starcza żywności?

Zawsze pytanie. Odpowiedzią jakoś nikt nie chce sobie zaprzątać głowy.”

Myślę, że idealnym obrazem problemu państwa Argentyna jest poniższy cytat z „Głodu”:

– Kiedy Noella miała pięć czy cześć lat, dawno temu, przychodziła do ośrodka, który urządziliśmy w naszym osiedlu. (…) rozmawialiśmy o marzeniach, o tym, czego każde z nich pragnęło. Noelia narysowała coś dziwnego. Nie zrozumiałam, więc poprosiłam, żeby mi wytłumaczyła. „To jest McDonald’s”. A ja na to „To jest twoje marzenie?”. „Tak, zjeść tam coś, ale w środku.”

Kliknij, by przeczytać mój pierwszy tekst o książce :)

Facebook społeczniawki 😀

martin- caparros
M. Caparros- autor książki „Głód”

Brak jedzenia- na podstawie reportażu Caparrosa

„Mój syn dostaje jedzenie. Jeśli zachorował, to z innego powodu. Ktoś rzucił na niego urok, jakaś czarownica. Może nałykał się pyłu, kiedy przeszło przez wieś to stado”- czytamy w „Głodzie” Caparrosa tłumaczenie matki dziecka, które właśnie trafiło do szpitala z ostrym niedożywieniem. Dla nas to brzmi jak słaba wymówka i zatajenie prawdy o tym, jak naprawdę było z tym dostatkiem jedzenia. Ale w Krajach Trzeciego Świata, tak wygląda świadomość i wiedza na podstawowe tematy.

martin- caparros
M. Caparros- autor „Głodu”

PROBLEM GŁODU

Nie jesteśmy w stanie wyliczyć, ile procent społeczeństwa jest niedożywiona. W wielu miejscach najzwyczajniej w świecie, nie prowadzi się statystyk urodzenia, mieszkańców itd. „Kilka lat temu Ban Ki-moon, sekretarz generalny ONZ, wymienił liczbę, która została powtórzona i zapomniana: co niespełna cztery sekundy jedna osoba umiera na skutek głodu, niedożywienia i wywołanych tym chorób”. Myślę, że to informacja, która powinna dać nam do zrozumienia, że problemu braku jedzenia, nie pora bagatelizować. Czytając reportaż Caparrosa dowiadujemy się, że w takich miejscach pomoc niosą „Lekarze bez Granic”. Jest to międzynarodowa organizacja początkowo utworzona przez grupę francuskich medyków. Głównie działają w Krajach Trzeciego Świata. Okazuje się jednak, że często nie mogą zrobić tyle ile chcą/ ile wypadałoby zrobić, żeby uratować jak najwięcej ludzi. Głównie zajmują się wyprowadzeniem dzieci ze stanu niedożywienia, podając im do jedzenia Plumpy’Nut . Na stronie UNICEF czytamy, że jest to „saszetka, która ratuje życie”; pasta z orzechów, oleju roślinnego i mleka w proszku, w postaci batonika jest bardzo potrzebna w tamtych miejscach. Jednak wolontariusze niewiele więcej mogą zrobić. Kiedy widzą, że przez silnie niedożywienie dziecko ma już inne choroby, czy rozwija się nieprawidłowo, powiadamiają rodziców, że nadaje się do dalszej hospitalizacji . Ale przeważnie opiekunowie nie mogą z jednym dzieckiem udać się do szpitala, bo w domu czekają pozostałe dzieci i gospodarstwo. Problem jest również z wizytą lekarską- „Nas właściwie nie stać (…). Kiedy chcemy iść do lekarza, najpierw musimy zdobyć pieniądze na autobus, potem na samą wizytę, potem na lekarstwa, które lekarz zapisze… Prawie nigdy nie możemy sobie na to pozwolić”. Kolejną opcję, którą wprowadzili „Lekarze bez Granic”, to paczki pełne wartościowego jedzenia dla dzieci, u których stwierdzono niedożywienie. Jednak często po wizytach okazuje się, że paczka ta jest rozdzielana na całą rodzinę przez ojca, a młody pacjent wciąż pozostaje bez jedzenia, bądź z taką ilością jaką miał od zawsze. W czym tkwi problem?

BRAK JEDZENIA A EDUKACJA

Problem głodu na świecie jest niestety bardziej skomplikowany niż nam się wydaje. Jak już wspomniałam we wcześniejszym wpisie, jedzenia na świecie nie brakuje. Chodzi o to jak nim rozporządzamy, a to już temat ekonomii czy nauki. W Krajach Trzeciego Świata następuje brak takiego tematu. Czytając książkę, zwłaszcza rozdział o Indiach czy Nigerii, często łapałam się za głowę i zastanawiałam się, kto tak myśli?

„-Moja szwagierka jest chora i musi pójść do szpitala, więc ja muszę wrócić zająć się jej dziećmi, domem, moim mężem, wszystkimi sprawami.

-Czy to jest ważniejsze niż wyleczenie twojego dziecka?

-Mnie się zdaje, że małej już nic nie jest.

-Ale lekarz twierdzi inaczej.

-Chcę wrócić. Nie podoba mi się tutaj. I mój mąż chce żebym wróciła”

 

„-Co myślałaś, kiedy dzieci umierały ci jedno po drugim?

-Nie wiem. Zastanawiałam się, dlaczego Bóg nie chce, żeby moje dzieci żyły; zaczęłam unikać ciąży. Poszłam do marabu; dał mi grigri, żebym nie zachodziła w ciąże.

Grigri to sznurek, zawiązywany na ogół w pasie, z kawałkiem skóry zwierzęciej albo amuletem z kamienia lub gliny (…)

-I dzięki temu nie zachodziłaś w ciążę?

-Nie zachodziłam”

 

„-Tu mi mówią, że jest chory, bo nie dawałam mu jeść jak trzeba. Widać, że nie rozumieją. Jak ich słucham, to zaczynam się bać, mam ochotę sobie pójść.

I parę godzin później rzeczywiście odchodzi, z martwym maleństwem na plecach.”

 

Po dłuższej chwili myślę jednak, że matki są temu wszystkiemu niewinne. Jak mają posiąść wiedzę chociażby o tym, że skoro one nie będą się dobrze odżywiać to i dziecko urodzi się niedorozwinięte i w przyszłości może się to dla niego skończyć śmiercią. Ludzie mieszkający tam, są przerażeni kiedy widzą lekarzy, nie znają współczesnej medycyny, ba nie znają żadnej medycyny. W reportażu mamy wywiad z jedną lekarką z Nigerii, która przyznaje, że rodzice często nie rozumieją powagi sytuacji, ale zależy im na dziecku. Po prostu nie mają warunków, żeby je dobrze żywić czy zostawić w szpitalu. Kiedy już stan jest tak poważny, że muszą tam pojechać, a kilka godzin później ich pociecha umiera, to pierwsze co im przychodzi do głowy to wina lekarzy. Przecież jak wchodzili do lekarza dziecko jeszcze żyło, a po chwili w szpitalu umiera. To jest tok myślenia, którym idą matki niewyedukowane. Myślimy więc, wystarczy upowszechnić obowiązek szkolnictwa w takich miejscach i problem się rozwiąże. No nie do końca. „Hussena skończyła szkołę podstawową. Chciała uczyć się dalej, ale ojciec wyznał, że nie może jej dalej posyłać do szkoły”. Poza kwestiami finansowymi (bo edukacja do pewnego poziomu może być darmowa) dochodzi problem pracy. W gospodarstwie każda para rąk jest potrzebna, często to dzieci pracują już od małego, żeby wspomóc rodziców, jak więc mają znaleźć czas na szkołę? Wniosek: ważnym aspektem w światowym głodzie jest edukacja, a raczej jej brak, tylko co zrobić, żeby była ona na lepszym poziomie, bądź żeby chociaż była?

Kliknij, by przeczytać mój poprzedni tekst o książce :)

Facebook społeczniawki 😀

Plumpy'nut
Batonik plumpy’nut pomocą w braku jedzenia

Shein i etyka jego działań

shein- logo
shein- logo

Wchodząc na stronę internetową sklepu Shein możemy znaleźć dosłownie wszystko. Od ubrań, po torebki, stroje kąpielowe i inne dodatki, a to wszystko w bardzo atrakcyjnych cenach. Dodatkowo widzimy, że PR sklepu działa prężnie, ponieważ co jakiś czas organizowane są akcje (przykładowo: zbierz wszystkie karty z literkami tworzącymi wyraz Shein- otrzymasz dodatkowe punkty, które później zamienią się w rabaty), które jeszcze bardziej przyciągają potencjalnego konsumenta. Strona jest również promowana przez influencerów, którzy od ostatnich lat w znacznym stopniu wyznaczają nowe trendy i są wzorami do naśladowania przez młode pokolenie. Ale czy aby na pewno z pozoru idealna usługa, nikomu nie szkodzi?

 

,,DRUGA STRONA MEDALU’’

Marka Shein to typowa marka fast fashion. Przy dużym nakładzie pracowników, sklep jest w stanie wytworzyć nawet do kilkunastu kolekcji w ciągu jednego roku. Wspomniana marka dziennie wydaje ok. 500 nowych produktów. Ale po co nam tyle ubrań? Odpowiedzią może być szybko zmieniająca się moda oraz konsumpcjonizm panujący w społeczeństwie. Trendy zmieniają się praktycznie co chwilę, jednak większość z nas nie może pozwolić sobie na kupowanie rzeczy od projektantów, za każdym razem kiedy coś nam się spodoba- i ten schemat wykorzystują marki fast fashion. Siedziba Shein znajduje się w Azji, a właśnie w krajach tego kontynentu znajdują się ogromne pola bawełny- materiału, z którego głównie wytwarza się ubrania. Niestety, uprawa tego włókna pochłania ogromne ilości wody, tym samym rozregulowuje gospodarkę wodną na terenie upraw i okolic. Wyliczono, że przykładowo przy tworzeniu jednego T-shirtu, zużywa się nawet 2.500 litrów wody! Jeśli chodzi o pozostałe materiały- sytuacja jest podobna. Możemy szacować, że Shein i pozostałe sklepy fast fashion korzystają w ok. 60% z tkanin syntetycznych, które nigdy nie rozłożą się na wysypisku i będą przyczyniać się do panującej już katastrofy ekologicznej.

NIE TYLKO EKOLOGIA

Wróćmy jeszcze na chwilę do przykładu bawełny. Żeby móc z niej coś stworzyć, ktoś musi ją najpierw zebrać i przerobić. W tym przypadku w główniej mierze odpowiadają za to dzieci. Dzieci, zmuszane do niewolniczej pracy, często bez żadnego wynagrodzenia. Dlatego właśnie marka Shein jest okrzyknięta nie tylko firmą fast fashion, ale jest również idealnym przykładem Sweathshop’u. Sweatshop to zatłoczone miejsce pracy z bardzo złymi, społecznie niedopuszczalnymi lub nielegalnymi warunkami pracy. Jak to wygląda na naszym przykładzie? Prawdopodobnie w fabrykach Shein kobiety stanowią 85-90% pracowników. W wielu przypadkach pracodawcy zmuszają je do stosowania antykoncepcji i regularnego wykonywania testów ciążowych, dla pewności, że kobieta nie będzie chciała żadnego zasiłku lub płatnego urlopu macierzyńskiego. Zdarzają się przypadki, gdzie młode pracownice są wykorzystywane seksualnie w miejscach pracy, a potem zmuszane do przerwania ciąży. Jest to dla nich duża trauma, jednak godzą się na to, bo wiedzą, że jeśli stracą tę pracę, to nie otrzymają innej, lepszej oferty. Warto również wspomnieć, że kobiety pracujące w takich zakładach, to głównie młode dziewczęta w wieku 16-25 lat. Pracują one nawet do 16h dziennie, a jeśli nie wyrobią się ze swoimi obowiązkami w ciągu dnia, muszą zostać po zmroku, za co nikt nie wypłaci im dodatkowej pensji.

NIE TYLKO SHEIN

W fabrykach o niegodziwych warunkach pracy, swoje produkty tworzy nie tylko Shein, ale większość ,,sieciówek’’, z którymi mamy do czynienia w galeriach handlowych. Sweatshop stosują również firmy takie jak: Nike, Adidas, Forever 21, H&M i wiele innych popularnych marek. Okazuje się, że nawet taki sklep jak Cropp, który jest polską siecią sklepów posiada swoje zakłady w Krajach Trzeciego Świata. Dowodem na to, jest wydarzenie z 2013r, które miało miejsce na przedmieściach Dhaki, stolicy Bangladeszu. Pod koniec kwietnia zapadł się budynek, w którym mieściło się wiele zakładów odzieżowych. W reportażu ,,Głód’’ autorstwa Martina Caparrosa możemy przeczytać  ,,(…) dochodzą wieści o kolejnej katastrofie budowlanej w Dhace; ponad 110 ofiar. Podobno dzień wcześniej pojawiły się pęknięcia i z ośmiopiętrowego budynku ewakuowano 3 tysiące pracownic, ale owego 24 kwietnia szefowie zapowiedzieli, że ta która nie stawi się do pracy, straci miesięczną pensję. Stawiły się wszystkie; dwie godziny później budynek zawalił się w ciągu kilku chwil’’. W gruzach budynku znaleziono metki takich marek jak Primark, Next, czy właśnie wcześniej wspomniany Cropp. Caparros pisząc swoją książkę rozmawiał z wieloma mieszkańcami Bangladeszu. Miał również okazję porozmawiać z Fatemą- jedną z pracownic tamtejszych zakładów, która wyznała: ,,Warsztat, w którym pracuję, zastawiony sprzętami, duszny, pełen materiałów i środków chemicznych, znajduje się na piątym piętrze ośmiopiętrowego budynku, w którym każdy poziom jest małą fabryką z setką robotnic stłoczonych przy swoich maszynach, bez powietrza (…). Pożary, zawalenia zdarzają się często. W ciągu ostatnich pięciu lat ponad tysiąc robotników spłonęło’’. Dla ludzi mieszkających w tamtych rejonach, jest to normalna rzeczywistość, dla mieszkańców Europy Zachodniej- skandal, o którym nie mówi się głośno.

CO DALEJ?

Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć wiele polskich etycznych marek odzieżowych, które prowadzą sklep Internetowy. Zamawianie z Shein- bo nie trzeba nigdzie wychodzić- przestaje być wymówką. Przykładowe strony to: elementywear.com (ubrania szyte w Warszawie), nago.com (szyte w Polsce z certyfikowanych materiałów eko i zero waste), theodderside.pl, rylko.com czy skydance.pl. Jednak dla wielu z nas po wejściu na stronę ceny mogą okazać się zbyt wysokie. Tutaj z pomocą przychodzi nam inicjatywa kupowania ubrań i dodatków z ,,drugiej ręki’’. Vinted, OLX i inne strony tego typu często oferują nam ubrania w stanie idealnym, założone raz albo wcale. Stacjonarną alternatywą tego wyjścia są oczywiście lumpeksy. Jeszcze do niedawna wśród społeczeństwa panowała niechęć do kupowania rzeczy w takich miejscach, ale aktualnie dla wielu młodych ludzi chodzenie do lumpeksu w wolnej chwili i szukanie tzw. ,,perełek’’ jest wręcz pasją, zainteresowaniem.

Czy to wszystko oznacza, że osoby kupujące w Shein i innych wcześniej wymienionych markach są złe? Oczywiście, że nie. Wiele osób robi to nieświadomie i to niekoniecznie ich wina. Nie przypominam sobie, żeby na poziomie szkoły podstawowej ktokolwiek nam o tym mówił. Dlatego tak ważna jest edukacja w tym kierunku.

Facebook społeczniawki 😀

Głód Martina Caparrosa wybitnym reportażem

Kolaż- grafika tytułowa
Głód

„Wyrzucanie czegoś do śmieci jest gestem władczym. Pokazującym, że człowiek może się obejść bez dóbr, o które inni się ubiegają (…). Miła jest władza posiadania, ale nie tak jak władza wyrzucania(…).’’, pisze Caparros, i jest to jedno z wielu zdań, które nami wstrząsną podczas czytania jego książki.

Biblia XXI wieku

Jest to utwór z pogranicza literatury faktu, która dla wielu osób jest „Biblią XXI wieku”. Martin Caparros zwiedził różne miejsca na świecie w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie często powracające w reportażu- ,,Jak to możliwe, że dzieją się takie rzeczy”. Od Indii, po Argentynę czy Madagaskar, dziennikarz próbuje odnaleźć definicję tytułowego głodu. „Głód to sprawa bardzo zawiła. Podawane są różne liczby. Nie jest łatwo skalkulować dokładnie, ilu ludzi cierpi głód”. Im więcej rozdziałów czytamy, tym mniej przyjemna staje się to lektura. Mianowicie, autor udowadnia nam, że opisywany przez niego problem znany jest od wieków i jest jednym z czynników, które kształtują to, jak wygląda świat. ,,(…) jeśli pewnego dnia zniknie głód, będziemy musieli przemyśleć kilka spraw”.

Nie tylko problem z brakiem żywności

Caparros pokazuje nam, że głód to nie tylko wychudzone dzieci z Krajów Trzeciego Świata, których zdjęciami jesteśmy zalewani od kilku lat. To także bieda w Stanach Zjednoczonych, która powoduje, że niektórzy objadają się niezdrowymi i tuczącymi fast-foodami na co dzień, brak podstawowej edukacji w wielu zakątkach świata, czy brak zapewnienia sobie potrzeby bezpieczeństwa. „Propozycja: nazywajmy głodem nie tylko niemożliwość zjedzenia tego, co potrzeba, lecz również dopuszczalność zamieszkiwania w domach, których większość z nas domem by nie nazwała”. Niestety, ten temat nie jest tak prosty do rozwiązania. Problemem nie jest niewystarczająca ilość produkowanego jedzenia, ale to, że nie umiemy nim dobrze rozporządzać. „W krajach bogatych żywność marnuje się w lodówkach albo na półkach sklepowych (…) i spiżarniach konsumentów. Jest po prostu- ciągle jeszcze- zbyt tania.” Przykładowo: „Argentyna jest piątym producentem kukurydzy na świecie, trzecim producentem ziarna soi (…), Argentyna zbiera 50 milionów ton soi, ale Argentyńczycy soi nie jedzą.” Autor przedstawia nam wiele danych, m.in.: „Głód w nagiej postaci dotyka, jak się ocenia, 800-900 milionów.”; „Każdego roku przychodzi na świat 20 milionów dzieci, które nie miały szans na prawidłowy rozwój płodowy (…)”, a jeden dobrze odżywiony, jedzący mięso człowiek zagarnia taką ilość pożywienia, jaką można by było wykarmić nawet do 10 osób w tym samym czasie. Oprócz tego, w reportażu możemy znaleźć wiele wzruszających historii o tym jak głód i choroby związane z nim zabrały wielu rodzicom dzieci, jednak często załamujemy się czytając, że matka była pewna, że porcja ryżu na dzień dostarczy niemowlęciu wszystkich potrzebnych składników odżywczych.

,,Głód” uwiera i przygnębia

„Głód” to przede wszystkim tekst ukazujący naszą słabość i bezsilność. Nie ma tam miejsca na nierówności, autor jeśli krytykuje złe zachowania, również krytykuje siebie. Jednak nie jest to żaden szantaż emocjami, poczuciem winy czy cierpieniem. Wszystkie zapisy, to prawdziwe i dla niektórych całkiem codzienne sytuacje, które często rozgrywają się niedaleko nas.

Do kogo kierowany tekst?

Przeczytanie tej książki z pewnością nie spowoduje, że problem głodu zniknie. Możemy jednak uświadomić sobie, że ,,to, że tylu ludzi ma co jeść każdego dnia- to cud, że tylu nie ma- to podłość.” Dlatego uważam, że jest to pozycja, którą powinien przeczytać każdy, nawet ten którego z początku odstraszy 700-stronnicowa „cegła”.

kliknij, by móc kupić książkę :)